27 września 2014

Rozdział 1.

      - Justin, kochanie. – spokojny głos matki wybudził mnie ze snu – Wstawaj bo spóźnisz się do szkoły. - w odpowiedzi usłyszała tylko mój jęk oznajmiając niechęć do podnoszenia się z łóżka.
Dziś ostatni dzień przed przerwą wiosenną. -Justin proszę. Śniadanie już gotowe. - powiedziała zanim całkowicie opuściła mój pokój.
      Mimo ,że mam już siedemnaście lat (a za kilka miesięcy kończę 18) ona nadal traktuje mnie jakbym miał dziesięć i nie umiał sam się sobą zająć. Kochała być nadopiekuńcza. Zawsze starała się jak najlepiej opiekować mną i tatą, dopóki on nie odszedł od nas. Mimoże była załamana nie poddała się i walczyła by wyjść z tego. Jest dla mnie przykładem determinacji i dążenia do celu. Pokazała mi ,że mimo wszystko ,cokolwiek się dzieje nie powinienem odpuszczać i walczyć do końca mimo przeciwności losu. Mama w zasadzie nie pracuje, chyba że dorywczo jako kelnerka w pobliskiej restauracji prowadzonej przez jej znajomego. Mimo wieku była bardzo energiczną kobietą. Wszędzie było jej pełno i o wszystkim wiedziała na bieżąco. Podczas gdy pracowała udawało jej się pogodzić role matki i pracownicy.
      A ojciec? Ojciec nadal utrzymuje z nami kontakt i pomaga nam jak tylko może. Dość często nas odwiedza i wspiera finansowo.
      -Justin Drew Bieber! Ale to już biegiem na dół schodź! Jest za dziesięć siódma! Spóźnisz się do szkoły!
Słysząc słowa matki odsunąłem od siebie moje myśli o rodzinie i czym prędzej zacząłem szykować się tak żeby zdążyć do szkoły ,i się nie spóźnić. Kolejny raz.
Szybko wyciągnąłem z szafy ciemne jeansy, szary podkoszulek i bluzę z kapturem. Na ramie zarzuciłem plecak i zbiegłem po schodach.
      Jest za pięć jeśli pobiegnę szybko przez park może nie spóźnię się aż tak bardzo żeby ten frajer od angielskiego znów wsadził mnie do kozy. Tak, moje relacje z panem Turner'em nie są za przyjazne. Od początku mnie nie lubił – zresztą z wzajemnością. Za każdym razem starał się uprzykrzyć mi życie.
-Bieber, znów spóźniony. Masz szczęście, dziś tylko dziewięć minut po dzwonku. Nowy rekord? Ćwiczyłeś bieganie ostatnio? - zadrwił ze mnie nauczyciel ,kiedy zdyszany wpadłem do klasy przepraszając za spóźnienie. Zignorowałem jego chamską uwagę i ruszyłem w stronę mojego kumpla, Ryan'a. Przywitałem go krótkim „siema” i zająłem swoje krzesło na końcu klasy.
      Do końca lekcji nie zostało dużo – zaledwie 8 minut dzieli nas od upragnionego weekendu i przerwy wiosennej. Razem z chłopakami mamy zamiar spędzić te dwa tygodnie aktywnie. W pierwszym wybieramy się do ciotki Ryan'a na wieś. Oj czuje ,że będzie się działo tam bardzo dużo.
-Uważajcie na siebie i żebyście wrócili w jednym kawałku. Wszyscy. - powiedział nauczyciel po dzwonku. Wypowiadając ostatnie słowo zatrzymał swoje spojrzenie na mnie. Poczułem się dziwnie i niekomfortowo. W jego oczach widziałem coś dziwnego. Coś czego wcześniej nie widziałem. Zawsze oczy pełne nienawiści, złości i odrazy dziś były przepełnione.. pożądaniem? Nie wiem sam dokładnie, może tylko mi się wydawało.
     -Bieber słuchasz mnie w ogóle? - głos przyjaciela zmusił mnie do wybudzenia się z transu i oderwania wzroku od profesora.
-Co? Mówiłeś coś do mnie? - zapytałem będąc jeszcze rozkojarzonym.
-Mówiłem ,że przyjadę po ciebie o dwudziestej więc lepiej żebyś był już gotowy bo nie będę czekał na twój książęcy tyłek. - zaśmiał się Ryan – Dokładnie o dwudziestej zero trzy odjadę spod twojego domu. Z tobą lub bez ciebie. - zaśmiałem się na jego słowa.
     To będzie nasza najlepsza przerwa wiosenna. Coś czuję ,że wydarzy się tam wiele ciekawych rzeczy ,których nigdy nie zapomnimy. 


**********************
Pierwszy rozdział za nami. 
Jest krótki, dziwny i taki jakiś monotonny? Tak. Zdecydowanie. 
Nie martwcie się - rozdział drugi powinien pojawić się szybciej.;)